17 de diciembre de 2024

Extraterrestres

Informaciones Exclusivas sobre extraterrestres y ovnis en todo el mundo.

UFO w Gdyni? W nocy coś spadło z nieba. “Pojawił się przerażający fakt”

UFO w Gdyni? W nocy coś spadło z nieba. «Pojawił się przerażający fakt»

Był 21 stycznia 1959 r., bardzo wczesny poranek, dla niektórych wręcz noc (w relacjach jest mowa o godz. 5:00-6:00 rano). Część gdynian jeszcze spała, ale niektórzy już pracowali w porcie i w magazynach. Pracownicy uwijali się też na statku Polskich Linii Oceanicznych (PLO) "Jarosław Dąbrowski". Wtedy jeszcze nie mogli wiedzieć, że są świadkami wydarzenia, które

Był 21 stycznia 1959 r., bardzo wczesny poranek, dla niektórych wręcz noc (w relacjach jest mowa o godz. 5:00-6:00 rano). Część gdynian jeszcze spała, ale niektórzy już pracowali w porcie i w magazynach. Pracownicy uwijali się też na statku Polskich Linii Oceanicznych (PLO) «Jarosław Dąbrowski». Wtedy jeszcze nie mogli wiedzieć, że są świadkami wydarzenia, które zyska sławę wśród ufologów, a także miano «polskiego Rosswell» (w Rosswel w USA doszło, jak wierzono przez lata, do katastrofy statku kosmicznego).

Pierwsze wzmianki w prasie o tym, że coś spadło do basenu w gdyńskim porcie, były nieśmiałe. Pojawiały się na samym końcu gazet — wspominał w Radiu Gdańsk Michał Miegoń z Muzeum Miasta Gdyni.

— opowiadał Miegoń. Jak wieść niesie, ciało stworzenia zostało przetransportowane do Moskwy.

W Gdyni szeptano też, że na miejscu katastrofy wojskowi znaleźli obiekt, który szybko wywieźli do sowieckiego garnizonu w Bornem Sulinowie. Co to było? To pytanie rozpalało wyobraźnię.

Cisza w mediach nie trwała długo. Dwa dni po katastrofie «Wieczór Wybrzeża» zamieścił taką oto relację:

Talerz zniknął, a chwilę później doszło do upadku w porcie. Gazeta wracała do sprawy wielokrotnie, cytując relacje świadków.

«Dziennik Bałtycki» przytaczał z kolei opowieść mieszkańca Orłowa:

Zachowała się też relacja dokera, który pracował na pokładzie wspomnianego statku PLO. Zainteresowała ona naukowców z PAN, bo ich zdaniem świadczyła o upadku meteorytu:

1000 zł za znalezisko

«Czy był to meteor, jasny bolid, albo może rakietowy pocisk zdalnie sterowany lub coś zupełnie innego?» — zastanawiali się razem z mieszkańcami lokalni dziennikarze. Zamiast odpowiedzi pojawiały się kolejne spekulacje.

Po półtora roku (w czerwcu 1960 r.) do sprawy wrócił «Dziennik Bałtycki», pisząc o planach ponownego zbadania basenu portowego. Naukowcy z Muzeum Ziemi Polskiej PAN oferowali nawet 1000 zł nagrody «za wydobycie meteorytu» — donosiła gazeta. Co prawda wcześniej niczego takiego nie udało się znaleźć, ale Jerzy Pokrzywiński z PAN przypuszczał, że fragment z Kosmosu wbił się głęboko w basen portowy. Musiał się jednak pogodzić z porażką. «Pracownicy portu wydobyli kolejne warstwy mułu, które następnie przesiali przez specjalną kratę. Niczego jednak nie znaleźli» — opisywał Onet.

Co tak naprawdę spadło w Gdyni?

Inna teoria głosiła, że w porcie spadł amerykański satelita SCORE, przodek satelitów komunikacyjnych. Za jego pomocą Amerykanie sprawdzali możliwość transmitowania ludzkiego głosu z orbity na Ziemię. Pierwsza transmisja z przestrzeni kosmicznej był to po prostu nagrany głos prezydenta USA, Dwighta Eisenhowera, który mówił o dokonaniach ludzkości.

Czy to możliwe, że SCORE, który wszedł w atmosferę 21 stycznia 1959 r., spadł na Polskę? Nie bardzo. Jak pisał w gazeta.pl dziennikarz zajmujący się technologiami wojskowymi, Maciej Kucharczyk, dane na temat jego orbity są dostępne w amerykańskich archiwach. Powołując się na te dane, oszacował, że «najdalej na północ» satelita «mógł dotrzeć gdzieś w rejon Libii czy Egiptu».

Rakieta Atlas B z satelitą SCORE na platformie startowej

Foto: U.S. Air Force / Domena Publiczna


Rakieta Atlas B z satelitą SCORE na platformie startowej

Jak to zwykle bywa w przypadku niewyjaśnionych zdarzeń, część osób obstaje przy legendzie. Bronisław Rzepecki, kiedyś znany polski ufolog, wierzy, że w Gdyni «na 99 proc.» doszło do katastrofy UFO. Dwaj autorzy książki «Pozaziemskie technologie w Trzeciej Rzeszy», Milos Jesensky i Robert K. Leniakiewicz byli zdania, że Obcy szukali w okolicy Trójmiasta tajnej broni nazistów. W tej opowieści, co ciekawe, jest ziarno prawdy. Paliwem dla niej są informacje o niemieckim ośrodku badawczym: torpedowni w Babich Dołach.

Tajemnica z Gdyni fascynuje do dziś. Pisarz Łukasz Orbitowski wykorzystał ją w książce «Chodź ze mną».

mówił Łukasz Orbitowski w rozmowie z Onetem. — Ufologia (…) była tym, w czym się odnajdywałem, będąc chłopcem — opisywał.

Starsi czytelnicy na pewno pamiętają boom ufologiczny w Polsce. – W tamtych latach pisaliśmy o UFO jako o niezidentyfikowanych obiektach latających, ale bez zmrużenia oka, na poważnie. Trudno się było zachowywać inaczej, bo do redakcji rzeczywiście napływały dziesiątki relacji z całego kraju – wspominał na łamach «Newsweeka» Marcin Kryst, dziennikarz popularnego w latach 50. i 60. pisma «Dookoła Świata».

Tematyka była popularna nie tylko w latach 60., lecz także później, aż do lat 90., kiedy zaczęła stopniowo powszednieć. Zainteresowanie podsycały kolejne doniesienia rzekomych świadków, artykuły, książki oraz filmy.

Ostatnio temat powrócił, bo raport o UFO opublikowała NASA. Badacze przyznali, że szukają «oznak życia» pozaziemskiego i nie odrzucają twierdzeń o tym, że poza Ziemią mogą istnieć «mniej lub bardziej rozwinięte organizmy».

Źródła: Dziennik Bałtycki — wydania archiwalne, dziennikbaltycki.pl, trojmiasto.wyborcza.pl, Radio Gdańsk, Newsweek, Onet, gazeta.pl